Autor: Bernard Cornwell
Cykl: Wojny wikingów
Tom: 6
Tłumaczenie: Anna Dobrzańska
Wydawnictwo: Otwarte
Premiera: 05.06.2019 r.
Uhtred otrzymuje od króla Alfreda i jego syna Edwarda ważną misję – ma negocjować warunki sojuszu między Wessexem a Anglią Wschodnią. Z propozycją przymierza wystąpił król Eohric, jednak był to podstęp, by zwabić Uhtreda na rządzone przez Duńczyka ziemie, tam wciągnąć go w zasadzkę i zabić. Uhtred wychodzi cało z opresji, lecz wie, że czeka go jeszcze niejedna walka.
Uhtred nie jest już młodocianym wojownikiem z pierwszych tomów tej serii. Ma już ponad czterdzieści lat, a w tamtych czasach był to już wiek sędziwy. Powinien więc odpoczywać, ale on takiej potrzeby nie widzi. Wciąż ma swoją siłę, a kolejne bitwy nie są dla niego żadnym wyzwaniem. Czytając tę książkę często zadawałam sobie pytanie, kim on na prawdę jest: chrześcijaninem czy jednak poganinem? Nie wiem czemu, ale w tej części właśnie najbardziej dostrzegłam jego wewnętrzne rozdarcie. W dodatku autor wcale Uhtreda nie oszczędza i już na samym początku pakuje go w kłopoty. Pojawiają się ludzie, którzy chcieliby go zlikwidować, a najgorsze jest to, że nie wiadomo, które się do takiego czynu posunął. Duńczycy? A może zwolennicy Króla Alfreda, którzy widzą w nim wroga? Tą zagadkę nasz bohater będzie musiał rozwiązać sam. Jeżeli chodzi o Uhtreda, to jest to postać, która bardzo się rozwinęła i przeszła niesamowitą metamorfozę. Jest już starszy i mądrzejszy, a jego wybory są bardzo przemyślane. Świetnie wykreowany bohater.
Jeżeli czytaliście poprzednia cześć z tej serii, "Płonące ziemie", to wiecie, że Król Alfred bardzo podupadł na zdrowiu i zostało już tylko oczekiwanie na jego śmierć. Dlatego właśnie w tej powieści mamy o wiele więcej polityki, niż mieliśmy do tej pory. Jest to o tyle ciekawe, że możemy poznać autora z trochę innej strony. Jednocześnie jednak widać, że jest to typowa książka Cornwella, pełna akcji, intryg i bitew. Co zatem się dzieje, kiedy informacja o rychłej śmierci króla odbiega świat? Początkowo wszyscy zadają sobie pytanie, kto będzie jego następcą. Zaraz potem pojawiają się kolejni kandydaci, którzy widzą sobie w roli przyszłego króla. Nikt co prawda za bardzo się na to stanowisko, ale każdy uważa, że jest najlepszy, a to prowadzi do kolejnych potyczek i nowych intryg. Możemy tutaj zauważyć, jak okrutny może być polityczny świat, a także ludzie, którzy chociaż uważają się za katolików, to nie boją się wbić drugiej osobie noża w plecy.
Jeżeli mam być szczera, to ta książka w głównej mierze poświęcona jest właśnie Królowi Alfredowi. Możemy tutaj zauważyć, że chociaż jego stosunki z naszym głównym bohaterem są różne, to był na prawdę bardzo dobrym królem i świetnie rządził swoim królestwem. To jemu udało się utrzymać Wessex i nie pozwolić, aby wrogie armię się do niego dostały. Chociaż miał swoje wzloty i upadki, chociaż czasami mieliśmy go kompletnie dość, a jego wybory wydawały się głupie, to dla swojego kraju robił wszystko to, co najlepsze, a taki właśnie powinien być władca. Nawet nasz kochany Uhtred dostrzegł w nim dobrego i słusznego władcę, a wiemy dobrze, jak Król go traktował. Myślę, że Bernard Cornwell świetnie opisał rządy Króla Alfreda i cieszę się, że miałam okazję poznać tę postać.
"Śmierć królów" to kolejna dobra kontynuacja, której fabuła bardziej skupiła się na sferze politycznej niż historycznej. Ten zabieg sprawił, że seria się nie nudzi, a w historii Uhtreda powiało świeżością. Czekam na dalsze tomy.
Ocena: 8/10
Jeżeli czytaliście poprzednia cześć z tej serii, "Płonące ziemie", to wiecie, że Król Alfred bardzo podupadł na zdrowiu i zostało już tylko oczekiwanie na jego śmierć. Dlatego właśnie w tej powieści mamy o wiele więcej polityki, niż mieliśmy do tej pory. Jest to o tyle ciekawe, że możemy poznać autora z trochę innej strony. Jednocześnie jednak widać, że jest to typowa książka Cornwella, pełna akcji, intryg i bitew. Co zatem się dzieje, kiedy informacja o rychłej śmierci króla odbiega świat? Początkowo wszyscy zadają sobie pytanie, kto będzie jego następcą. Zaraz potem pojawiają się kolejni kandydaci, którzy widzą sobie w roli przyszłego króla. Nikt co prawda za bardzo się na to stanowisko, ale każdy uważa, że jest najlepszy, a to prowadzi do kolejnych potyczek i nowych intryg. Możemy tutaj zauważyć, jak okrutny może być polityczny świat, a także ludzie, którzy chociaż uważają się za katolików, to nie boją się wbić drugiej osobie noża w plecy.
Jeżeli mam być szczera, to ta książka w głównej mierze poświęcona jest właśnie Królowi Alfredowi. Możemy tutaj zauważyć, że chociaż jego stosunki z naszym głównym bohaterem są różne, to był na prawdę bardzo dobrym królem i świetnie rządził swoim królestwem. To jemu udało się utrzymać Wessex i nie pozwolić, aby wrogie armię się do niego dostały. Chociaż miał swoje wzloty i upadki, chociaż czasami mieliśmy go kompletnie dość, a jego wybory wydawały się głupie, to dla swojego kraju robił wszystko to, co najlepsze, a taki właśnie powinien być władca. Nawet nasz kochany Uhtred dostrzegł w nim dobrego i słusznego władcę, a wiemy dobrze, jak Król go traktował. Myślę, że Bernard Cornwell świetnie opisał rządy Króla Alfreda i cieszę się, że miałam okazję poznać tę postać.
"Śmierć królów" to kolejna dobra kontynuacja, której fabuła bardziej skupiła się na sferze politycznej niż historycznej. Ten zabieg sprawił, że seria się nie nudzi, a w historii Uhtreda powiało świeżością. Czekam na dalsze tomy.
Ocena: 8/10
Uwielbiam czytać serie ciągiem, ale nie lubie pisać takich recenzji. Mnie ta saga przekonuje w wolnym czasie przeczytam
OdpowiedzUsuńNie znam tej serii, ale skoro to już szósty tom, to raczej już nie będę po nią sięgać, mam ogromny stos do przeczytania... :)
OdpowiedzUsuńSzósty tom? Matko! Ile bym musiała nadrobić :) hahaha... Ale jak książka jest dobra to każdego czytelnika cieszy każdy kolejny tom
OdpowiedzUsuń