Bryce i Hunt próbują wrócić do normalności i zapomnieć o tym, co niedawno miało miejsce. Udało im się co prawda uratować Księżycowe Miasto, ale do tej pory nie doszli po tym do siebie. Teraz chcą już tylko spokoju, aby móc odetchnąć i pomyśleć o wspólnej przyszłości. To, co miało być dla Bryce tylko jednorazową przygodą, jakich miało już wiele, okazało sie prawdziwym i trwałym uczuciem. Hunt stał sie dla niej kimś bardzo ważnym, czego nigdy się nie spodziewała. Jednak ich wspólny spokój nie potrwał długo. Asteri obiecali zostawić ich w spokoju, jednak narasta coraz większy bunt, a władcy nasilają represje. Bryce, Hunt i ich przyjaciele muszą zadecydować, czy lepiej w tej sytuacji jest milczeć czy walczyć o słuszną sprawę. Jedno jest pewne, oni nie należą do ludzi, którzy będą czekać na rozwój wydarzeń.
Nie będę ukrywać, że Sarah J. Maas jest jedną z moich ulubionych autorek i po kolejne jej książki sięgam bez zastanowienia. Oczywiście, zdarzają się te lepsze i te gorsze, jak chyba u każdego autora. Ja najbardziej zakochana jestem w Dworach i to się chyba nie zmieni. Cieszyłam się, że drugi tom Księżycowego Miasta w końcu się u nas pojawi. Pierwsza część bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła, gdyż widziałam tam tą Maas, którą pokochałam. Zrobił na mnie duże wrażenie i miałam nadzieję, że tak samo będzie i tym razem. Niestety, po pierwszej części jestem lekko zawiedziona. Może druga to podciągnie, ale póki co nie jestem do końca zadowolona.
W tej części autorka bardzo skupia się na relacji głównych bohaterów. Momentami miałam wrażenie, że nic innego się nie liczy. Uwielbiam Bryce i Huntera, gdyż ich postacie są na prawdę świetnie skonstruowane i skradli moje serce od samego początku. Jednak tutaj miałam zdecydowany przesyt ich romansu. Cieszę się, że w końcu mieli chwilę dla siebie, że mogli odetchnać po wydarzeniach z pierwszego tomu, ale jak to mówią: co za dużo, to nie zdrowo. Trochę brakowało mi tutaj typowej dla Maas akcji, tego z niecierpliwienia tym, co będzie się działo dalej. W dodatku autorka średnio radzi sobie ze scenami erotycznymi, a tutaj nam ich nie szczędzi. Ja ogólnie uwielbiam romanse i erotyki, czytam ja bardzo często, ale w przypadku Maas mi to nie do końca pasuje. Mam wrażenie, że takie sceny, szczególnie te mocniejsze, nie są po prostu dla niej.
Nie oznacza to jednak, że książka jest zła i mi się nie podobała. Mogę spokojnie powiedzieć, że jest dobra, ale nie utrzymała poziomu pierwszego tomu, nad czym ubolewam. Nie brakuje nam tutaj intryg, w czym Maas jest zdecydowanie najlepsza i to zawsze jej wychodzi. Mamy też dobrze wykreowane postacie, zarówno te główne, jak i te poboczne, chociaż o tych drugich brakowało mi czegoś więcej. Akcja póki co kręci się raczej powoli, nie ma takich momentów, że czytelnik zbiera szczękę z podłogi, ale mam nadzieję, że w drugiej części tego tomu to dostaniemy, bo tego najbardziej mi brakowało.
"Dom nieba i oddechu" to dobra książka, jednak ma sporo wad, przez które lektura nieco mi się ciągnęła. Brakowało mi tutaj akcji, niebezpieczeństwa i zastanawiania się, co będzie dalej, a właśnie dzięki temu zakochałam się w pierwszym tomie. Mam nadzieję, że drugą część tego tomu nieco nadgoni za pierwszą.
Ocena: 6/10
Komentarze
Prześlij komentarz