Autor: Alicja Skirgajłło
Seria: ---
Tom: ---
Tłumaczenie: ---
Gatunek: Literatura obyczajowa, Romans
Wydawnictwo: Editio Red
Premiera: 12.04.2022 r.
James Truman to młody mężczyzna, który wychował się w wielkim dostatku. Pochodzi z arystokratycznej rodziny i nie zapomina wspominać o tym przy każdej możliwej okazji. Od zawsze wszystko miał podane jak na tacy, nigdy nie musiał się szczególnie starać. Uwielbia dobrą zabawę, alkohol i panienki na jedną noc. Nie ma nawet problemu z wykorzystaniem do tego służby, jeżeli tylko jest piękna i chętna. Nie ma zamiaru tego zmienić nawet teraz, kiedy się zaręczył, a ślub zbliża się wielkimi krokami. Dla Jamesa miłość nie istnieje, a ślub został zaaranżowany dla dobra interesów. Biedniejszych od siebie traktuje jak nic nie warte śmieci, zwłaszcza nowo przybyłą pokojówkę, Clarę, która wygląda jak typowa wieśniaczka. Szybko jednak wszyscy mężczyźni zaczynają się nią interesować, czego nie rozumie James. Zmieni jednak zdanie, kiedy sam dostrzeże jej piękno. Tylko czy James będzie potrafił się zmienić?
Czytałam wcześniej tylko jedną książkę tej autorki i niestety nie przypadła mi ona do gustu, jednak postanowiłam dać jej drugą szansę. Liczyłam na to, że rozwinęła swój warsztat pisarski i podczas lektury będę się dobrze bawić. No niestety, bardzo się zawiodłam. W oczach autorki książka za pewne miała być zabawna, a dla mnie była bardzo infantylna i głupiutka. Przyznam szczerze, że sięgnęłam po tą powieść, bo ciekawił mnie wątek romantyczny, który miał się rozegrać pomiędzy arystokratą, a pokojówką. Jednak Alicja Skirgajłło stworzyła tak głupich i bezsensownych bohaterów, że tego nie dało się polubić. Pomysł może i był fajny, ale wykonanie - tragiczne.
Mogę śmiało przyznać, że jeszcze nigdy nie spotkałam tak głupich bohaterów. Nie wiem, może tacy mieli być, ale mnie tak irytowali, że miałam ochotę odłożyć książkę, a pozniej spalić ją na jakimś stosie, żeby nigdy przypadkiem do niej nie wrócić. James jest chamem, wielkim chamem, który biedniejszych od siebie traktuje jak gówno. Obraża Clarę, krytykuje jej ubiór, to jak pracuje, jak się wysławia, dosłownie miesza ją z błotem. Ona oczywiście i tak się w nim zakochuje, czego za cholerę nie rozumiem. Ona natomiast jest głupia, bo innego słowa użyć nie mogę. Ja rozumiem, że wychowała się na wsi, ale błagam! Nikt mi nie wciśnie kitu, że dziewczyna nie będzie nawet wiedzieć, że istnieje coś takiego jak antykoncepcja! Do tego zachowuje się, jakby ją ktoś z jakiejś dziczy wyciągnął. Miałam jej dość już po kilku stronach. Zresztą bohaterowie poboczni wcale nie są lepsi, utrzymują ten sam, żenujący poziom.
Wiecie co było w tej historii najgorsze? Już pomijam to, że absurd goni tutaj absurd, a bohaterowie myślą jedno, a robią coś całkiem innego. Najgorsze było to, że Clara przyjeżdża tam jako typowa wieśniaczka. Nosi okulary, aparat na zębach i chustkę na głowie. Ale wystarczy tylko, że ściągnie okulary i chustkę i nagle każdy, ale to każdy facet się w niej zakochuje. No kurwa! Ja wiem, dziewczyna może być ładna, ale proszę was! James natomiast nie wie, o co wszystkim chodzi i dlaczego wszyscy nagle na nią lecą, a później sam widzi ją, jak kąpie się nago w rzece i nagle się zakochuje. Już mu nie przeszkadza jej pochodzenie, głupia gadka i zachowanie, nagle pragnie ją zdobyć. To się w ogóle kupy nie trzymało, było za to tak głupie, że słów mi brakuje.
"Miłość arystokraty" to powieść, która może i miała być zabawna, a tak na prawdę jest infantylna i głupiutka. Z bohaterami nie da się wytrzymać, a cała fabuła jest po prostu bezsensowna. To moja druga i zdecydowanie ostatnia książka tej autorki.
Ocena: 1/10
Komentarze
Prześlij komentarz