Tytuł: Love Line
Autor: Nina Reichter
Cykl: Love Line
Tom: 1
Wydawnictwo: Novae Res
Matthew Hansen - przystojny młody psycholog - doradza kobietom, jak zbudować satysfakcjonujący je związek i nie pozwolić sobą manipulować. Jest twórcą popularnej internetowej audycji LOVE Line, a jego charyzma i celne rady przyciągają miliony słuchaczek. Zrządzeniem losu spotyka Bethany McCallum, będącą w trakcie rozwodu dziennikarkę luksusowego magazynu dla kobiet. Otrzymuje ona zlecenie napisania artykułu obnażającego metody stosowane przez hermetyczną grupę tak zwanych pick-up artists, czyli trenerów podrywu. Nieetycznych manipulantów, którzy szkolą mężczyzn, jak zaciągnąć kobiety do łóżka. Ich drogi krzyżują się przy stoliku pewnej bardzo nietypowej restauracji. Wzajemne przyciąganie sprawia, że Matt postanawia zbliżyć się do Bethany. Aby to zrobić, będzie musiał podzielić się z nią swoją wiedzą. Tymczasem napięcie między nimi staje się coraz silniejsze. Ale oboje coś ukrywają.
Bethany McCallum, a tak właściwie to jeszcze Forley, niesie za sobą bagaż doświadczeń. Właśnie rozwodzi się z człowiekiem, z którym była, odkąd tylko pamięta. On jednak "wskoczył" na ścieżkę kariery i rozpoznawalności, przez co zmienił się nie do poznania. A najgorsze w tym wszystkim jest to, że znalazł sobie kochankę. Całego rozstania nie ułatwia ich kilkuletnia córeczka, która nie wie i nie rozumie, dlaczego jej rodzice się rozwodzą i nic nie jest tak, jak było wcześniej. Do tego wszystkiego Robert wcale nie ukrywa, że chciałby do niej wrócić. W całej tej gonitwie pomiędzy prawie byłym mężem, córeczką i pracą jako reporterka w gazecie, Beth ma mało czasu dla siebie, nie mówiąc już o jakimkolwiek spotkaniu się z facetami. Jednak przez całkowity przypadek, w barze dla singli, do którego wybrała się z przyjaciółką, spotyka tajemniczego mężczyznę, który zdecydowanie przykuł jej uwagę. Okazuje się jednak, że ów "nieznajomy" jest przystojnym facetem, z którym Beth spędziła jeden wieczór, osiem lat temu, i o którym do tej pory nie potrafi zapomnieć. To przeznaczenie? A może jednak przypadek? Beth jest taką bohaterką, na myśl której na mojej twarzy pojawia się uśmiech. Nie jest nudna i banalna jak większość bohaterek książkowych w jej wieku, ale ciekawa i niepozorna. Zdecydowanie jest to ciekawa postać.
Matthew Hansen, a tak właściwie Lloyd, to mężczyzna, który na pozór wiedzie idealne życie. Udało mu się wyrwać z małej wsi w Londynie i zaistnieć w Nowym Jorku. Prowadzi on bowiem sławną internetową audycję dla kobiet, Love Line. Radzi on, jak kobieta powinna zbudować swój związek. Jego radami zachwyceni są wszyscy i co najważniejsze, na prawdę działają. Do tego wszystkiego spotyka się z piękną i podziwianą przez wszystkich, Bree Watson. To bogata dziewczyna (ale nie głupia), z dobrego domu, której ojciec kieruje stacją telewizyjną NCC. Jednak mimo to Matt nie jest szczęśliwy, a jego życie wydaje się puste i pozbawione większego sensu. Czasami wciąż wspomina dziewczynę, którą spotkał osiem lat temu, i która pokazowo wystawiła go do wiatru. Jednak jego głowę zawraca głównie coś innego. Przeszłość, która zmieniła życie jego rodziny na zawsze. Czy będzie potrafił wybaczyć sobie i zacząć wszystko odnowa? Szczególnie, gdy w jego życiu na nowo pojawi się Beth? Matt to bohater, którego kochamy już od samego początku, można rzec, że odkąd przeczytamy opis na tyle książki. Blondyn, wysoki i wysportowany, który w dodatku jest inteligentny i wie, jak uszczęśliwić kobietę. Nic więcej mi nie potrzeba, kupuję i zabieram.
Bardzo długo zabierałam się za tą książkę, bo wiedziałam, że albo ją bezgranicznie pokocham, ale będę łypać na nią wzrokiem. Nie pokochałam jej, ale za to bardzo polubiłam. Główni bohaterowie zdecydowanie przekonali mnie do siebie, a chemia między nimi jest wyraźnie wyczuwalna. Napięcie jakie potrafiła zbudować między nimi autorka, jest nie do podrobienia. A zakręty życiowe jakie im funduje, zasługują na oscara. Tak więc tutaj na pewno nie poległa. Wie, jak wygląda prawdziwe życie i co jest możliwe, a co nie. Nie mamy tutaj rzeczy wyssanych z palca, które na prawdę nigdy by się nie zdarzyły. To i napięcie jakie autorka buduje, w całej książce podobało mi się najbardziej.
Z książkami Niny Reichter nigdy nie miałam do czynienia, chociaż jej seria "Ostatnia spowiedź" jest bardzo polecana. Po prostu nie było mi z nimi po drodze. Dlatego nie mogę wam powiedzieć, czy jest lepsza, czy gorsza. Na pewno jest to inna kategoria, gdyż tam mamy coś bardziej dla młodzieży, o ile dobrze pamiętam, a tutaj bardziej dla dorosłego czytelnika. Nie ze względu na jakieś sceny erotyczne, ale na wydźwięk całej powieści. Styl jakim operuje autorka jest jak najbardziej przystępny dla każdego czytelnika. Nie jest zbyt wyszukany, ale też nie prosty i banalny. Po prostu w punkt.
Tym sposobem dochodzę do rzeczy, która działa na minus w tej powieści i przez co nie mogłam jej pokochać. Niestety, ale początek strasznie mi się dłużył. Miałam wrażenie, że czytam i czytam, a akcja powieści nie posuwa się w ogóle do przodu. Ja rozumiem, że bohaterowie nie powinni od razu wskoczyć sobie w ramiona i to mi się podoba, bo mało jest takich książek, ale tutaj miałam wrażenie, że niektóre sceny, to po prostu zapchaj dziury. Coś w stylu "nie miałam pojęcia jak przejść z jednej sceny do drugiej, to wstawię jeden dialog pozbawiony sensu'. To sprawiło, że książkę czytałam prawie dwa tygodnie, a mnie się to jeszcze nie zdarzyło. Strasznie nie lubię nudnych i mozolnych początków książek, a tutaj niestety tak było (w drugiej części już tego nie było, ale więcej dowiecie się z recenzji, która już niebawem).
Każda książka musi mieć jakieś drugie dno i poruszać trudne tematy. Nie inaczej jest w "Love Line". Autorka ewidentnie nie lubi iść na łatwiznę i poruszyła ich kilka. Jednym z nich z i prawie najważniejszym, jest rozwód. Ktoś może sobie myśli "a tam, przecież to tylko rozwód" i tak by można pomyśleć, ale wszystko się zmienia, gdy w grę wchodzi dziecko, szczególnie to małe. Nie da się zrobić tak, żeby żadna strona nie ucierpiała. Zawsze ktoś musi ponieść konsekwencje. Dobrze by było, żeby jednak nie było to dziecko. Wiadomo, przykrości i smutku mu nie umiejszymy, ale wystarczy pochodzić do tego z rozwagą. Nina Richter w swojej książce pokazuje, że tak się na prawdę da, i że dziecko nie musi być kartą przetargową. Napisała bym wam więcej z co jeszcze tutaj znajdziecie, ale to by był zbyt duży spoiler.
"Love line", to bardzo dobra powieść dla kobiet z która w pokazuje, że nigdy nie jest za późno, aby rozpocząć swoje życie na nowo. Wystarczą tylko wielkie chęci, a może się okazać, że na prawdę było warto. Świetny styl autorki i dobra fabuła z to przepis na udaną książkę.
Ocena: 7,5/10
"Znacznie łatwiej jest udawać miłość, gdy jej nie ma.. niż ukryć, że kogoś kochasz, gdy tak jest."
Matthew Hansen, a tak właściwie Lloyd, to mężczyzna, który na pozór wiedzie idealne życie. Udało mu się wyrwać z małej wsi w Londynie i zaistnieć w Nowym Jorku. Prowadzi on bowiem sławną internetową audycję dla kobiet, Love Line. Radzi on, jak kobieta powinna zbudować swój związek. Jego radami zachwyceni są wszyscy i co najważniejsze, na prawdę działają. Do tego wszystkiego spotyka się z piękną i podziwianą przez wszystkich, Bree Watson. To bogata dziewczyna (ale nie głupia), z dobrego domu, której ojciec kieruje stacją telewizyjną NCC. Jednak mimo to Matt nie jest szczęśliwy, a jego życie wydaje się puste i pozbawione większego sensu. Czasami wciąż wspomina dziewczynę, którą spotkał osiem lat temu, i która pokazowo wystawiła go do wiatru. Jednak jego głowę zawraca głównie coś innego. Przeszłość, która zmieniła życie jego rodziny na zawsze. Czy będzie potrafił wybaczyć sobie i zacząć wszystko odnowa? Szczególnie, gdy w jego życiu na nowo pojawi się Beth? Matt to bohater, którego kochamy już od samego początku, można rzec, że odkąd przeczytamy opis na tyle książki. Blondyn, wysoki i wysportowany, który w dodatku jest inteligentny i wie, jak uszczęśliwić kobietę. Nic więcej mi nie potrzeba, kupuję i zabieram.
Bardzo długo zabierałam się za tą książkę, bo wiedziałam, że albo ją bezgranicznie pokocham, ale będę łypać na nią wzrokiem. Nie pokochałam jej, ale za to bardzo polubiłam. Główni bohaterowie zdecydowanie przekonali mnie do siebie, a chemia między nimi jest wyraźnie wyczuwalna. Napięcie jakie potrafiła zbudować między nimi autorka, jest nie do podrobienia. A zakręty życiowe jakie im funduje, zasługują na oscara. Tak więc tutaj na pewno nie poległa. Wie, jak wygląda prawdziwe życie i co jest możliwe, a co nie. Nie mamy tutaj rzeczy wyssanych z palca, które na prawdę nigdy by się nie zdarzyły. To i napięcie jakie autorka buduje, w całej książce podobało mi się najbardziej.
Z książkami Niny Reichter nigdy nie miałam do czynienia, chociaż jej seria "Ostatnia spowiedź" jest bardzo polecana. Po prostu nie było mi z nimi po drodze. Dlatego nie mogę wam powiedzieć, czy jest lepsza, czy gorsza. Na pewno jest to inna kategoria, gdyż tam mamy coś bardziej dla młodzieży, o ile dobrze pamiętam, a tutaj bardziej dla dorosłego czytelnika. Nie ze względu na jakieś sceny erotyczne, ale na wydźwięk całej powieści. Styl jakim operuje autorka jest jak najbardziej przystępny dla każdego czytelnika. Nie jest zbyt wyszukany, ale też nie prosty i banalny. Po prostu w punkt.
Tym sposobem dochodzę do rzeczy, która działa na minus w tej powieści i przez co nie mogłam jej pokochać. Niestety, ale początek strasznie mi się dłużył. Miałam wrażenie, że czytam i czytam, a akcja powieści nie posuwa się w ogóle do przodu. Ja rozumiem, że bohaterowie nie powinni od razu wskoczyć sobie w ramiona i to mi się podoba, bo mało jest takich książek, ale tutaj miałam wrażenie, że niektóre sceny, to po prostu zapchaj dziury. Coś w stylu "nie miałam pojęcia jak przejść z jednej sceny do drugiej, to wstawię jeden dialog pozbawiony sensu'. To sprawiło, że książkę czytałam prawie dwa tygodnie, a mnie się to jeszcze nie zdarzyło. Strasznie nie lubię nudnych i mozolnych początków książek, a tutaj niestety tak było (w drugiej części już tego nie było, ale więcej dowiecie się z recenzji, która już niebawem).
Każda książka musi mieć jakieś drugie dno i poruszać trudne tematy. Nie inaczej jest w "Love Line". Autorka ewidentnie nie lubi iść na łatwiznę i poruszyła ich kilka. Jednym z nich z i prawie najważniejszym, jest rozwód. Ktoś może sobie myśli "a tam, przecież to tylko rozwód" i tak by można pomyśleć, ale wszystko się zmienia, gdy w grę wchodzi dziecko, szczególnie to małe. Nie da się zrobić tak, żeby żadna strona nie ucierpiała. Zawsze ktoś musi ponieść konsekwencje. Dobrze by było, żeby jednak nie było to dziecko. Wiadomo, przykrości i smutku mu nie umiejszymy, ale wystarczy pochodzić do tego z rozwagą. Nina Richter w swojej książce pokazuje, że tak się na prawdę da, i że dziecko nie musi być kartą przetargową. Napisała bym wam więcej z co jeszcze tutaj znajdziecie, ale to by był zbyt duży spoiler.
"Love line", to bardzo dobra powieść dla kobiet z która w pokazuje, że nigdy nie jest za późno, aby rozpocząć swoje życie na nowo. Wystarczą tylko wielkie chęci, a może się okazać, że na prawdę było warto. Świetny styl autorki i dobra fabuła z to przepis na udaną książkę.
Ocena: 7,5/10
"Znacznie łatwiej jest udawać miłość, gdy jej nie ma.. niż ukryć, że kogoś kochasz, gdy tak jest."
Komentarze
Prześlij komentarz