Druga część ekranizacji światowego bestselleru - trylogii autorstwa E.L. James. Przy takich emocjach rozstanie musiało nastąpić, przy takiej namiętności mogło być tylko chwilowe. Skomplikowany miłosny związek Christiana i Any przechodzi w kolejną fazę. On proponuje, że zrezygnują z układu dominujący-poddana, ona uczy się życia w luksusie i miłości. On próbuje zrezygnować z manii kontrolowania, ona stara się mu w tym pomóc. Niespodziewanie na drodze ich szczęścia staje poprzednia miłość Christiana.
Nie ma chyba osoby, która nie słyszała by o książkach, których pierwsza część nosi tytuł "Pięćdziesiąt twarzy Greya". Zdania na ich temat były bardzo podzielone. Jedni uważali, że są zbyt wulgarne inni znowu, że to najlepsza historia miłosna od wielu lat. Kobiety zabiłyby za to, żeby chociaż na jeden dzień mieć Christiana Greya w swoim życiu. Kiedy okazało się, że seria zostanie zekranizowana, fanki zaczęły szaleć z radości. Zastanawiały się kto mógłby zagrać ich ukochanego szarego, a kto idealnie oddałby rolę niewinnej Panny Steele. Kiedy aktorzy zostali już wybrani, większość widzów nie była zadowolona. Wybrani aktorzy kompletnie im nie pasowały i bali się, że zepsują oni ich ulubioną książkę. Pierwsza część filmu miała swoją premierę w Polsce 14 lutego 2015 roku. Niestety recenzje nie były chwalebne. Został uznany za jeden z najgorszych filmów roku, jednak zarobił o wiele więcej niż się spodziewano. Dlatego decyzja o nakręceniu kolejnych części nie była zaskoczeniem. Fani wyczekiwali premiery i modlili się o to, żeby pojawiła się jak najszybciej. I tak w końcu pojawiła się data premiery drugiej części. W Polsce przypadła ona na 10 lutego 2017 roku. Jak można zauważyć premiera zawsze odbywa się w okolicach walentynek. Czy "Ciemniejsza strona Greya" była lepsza od swojej poprzedniczki, czy może film okazał się klapą?
Na początku muszę przypomnieć, że w drugiej części filmu zmieniono reżysera. Przy "Pięćdziesięciu twarzach Greya" była to Sam Taylor-Johnson. Przy "Ciemniejszej stronie Greya" jest to James Foley. Muszę przyznać, że ta zmiana na pewno wyszła na dobre. Możemy zobaczyć o wiele bardziej dopracowane sceny i większe podobieństwo do książki. Jeżeli chodzi o sprawy techniczne, to nie mam filmowi nic wielkiego do zarzucenia. Jest to kawał na prawdę bardzo dobrej roboty, Widać, że wszyscy na prawdę bardzo się postarali. Szczególnie tutaj widać wielką różnicę pomiędzy pierwszą częścią, a drugą.
Tytuł nie koniecznie pasuje do filmu? Niestety tutaj muszę się z tym jak najbardziej zgodzić. Nie da się odczuć tej "ciemniejszej" strony głównego bohatera, wręcz przeciwnie. Miałam wrażenie, że to zakochany nastolatek, który lata za swoją dziewczyną, bo nie może bez niej żyć. Ja rozumiem, że nie wszystko da się oddać tak jak w książce ale tutaj, nie mogłam się z tym pogodzić. Owszem najważniejsze sceny były pokazane i za to wielki plus, jednakże wiele z nich bardzo spłycono. Szczególnie tą, w której Christian wyznaje dlaczego jest taki jaki jest. To właśnie ta scena sprawiła, że książka taki właśnie ma tytuł. Natomiast w filmie nie wiem czy trwała ona chociażby dwie minuty. Niestety nie mogę się z tym pogodzić.
Erotyk z nutką melodramatu czy komedia romantyczna? W tym przypadku film niestety zmierza w kierunku tej drugiej opcji. Zbyt mało było scen erotycznych, szczególnie tych bardziej ostrych. Oczywiście "waniliowy seks" jak najbardziej się pojawiał, jednak nie on sprawił, że trylogia posiada tak wiele zwolenników. Mamy jedną lub dwie takie bardziej ostre sceny. Reszta jest wyjęta rodem jak z komedii romantycznej. Nie najgorszego sortu ale jednak. Nie jestem zadowolona z takiego obrotu spraw.
Główni bohaterowi czy drugoplanowi? Którzy byli lepsi? Moje zdanie jest w tym temacie lekko podzielone. Na pewno Jamie Dornan sprawdził się w swojej roli. Miewał lepsze i gorsze sceny, jednakże ogólnie jestem na tak. Wykonał kawał dobrej pracy i chwała mu za to. Niestety Dakota Johnson w większości scen kompletnie poległa. Miałam wrażenie, że ona cały czas na tą samą minę. Nawet jak jej płakała, to wyglądała tak samo. Nic więc dziwnego, że większości fanów nie pasowała ona do tej roli. Ja myślałam, że wybroni się chociaż grą aktorską, niestety zawiodła na całej linii. Jack Hyde, czyli jedna z najważniejszych postaci drugoplanowych, została idealnie oddana przez Eric'a Johnson'a. Jeden z nielicznych aktorów, którzy na prawdę pasują do swoich ról. To samo mogę powiedzieć o Belli Heathcote, która wcieliła się w rolę chorej psychicznie, byłej uległej Christiana Greya. A co ze zdzirowatym trollem czyli Panią Robinson? Niestety jej postacią nie byłam już zachwycona. Miałam wrażenie, że pojawia się i znika jak za pomocą magicznej różdżki. W dodatku nie do końca oddali oni głębię tej postaci i to co nią kierowało. Dlatego moje zdanie w tej kwestii jest tak bardzo podzielone.
Warto wybrać się do kina czy może lepiej poczekać na wersję w internecie? Nie popieram nielegalnego oglądania filmów. Jeżeli już coś chcemy obejrzeć, to lepiej iść do kina lub kupić film z legalnego źródła. Niestety większość z nas by wtedy zbankrutowała. Koszty wybrania się do kina lub kopienia filmu na DVD wiąże się czasami z niemałymi kosztami. Szczególnie gdy nie posiadasz takiego miejsca u siebie w mieście (ja jestem chociażby w takiej sytuacji). Jeżeli chodzi jednak o "Ciemniejszą stronę Greya", to mimo kilku minusów polecam wam ten film. Warto wybrać się z przyjaciółmi lub drugą połówką. Trochę się pośmiejecie a od czasu do czasu zakręci wam się łezka w oku. Właśnie dlatego warto wybrać się do kina.
Premiera filmu "Nowe oblicze Greya" już za rok, na walentynki.
Komentarze
Prześlij komentarz