Tytuł: Wszystko, czego pragnęliśmy
Autor: Emily Giffin
Tłumaczenie: Martyna Tomczak
Wydawnictwo: Otwarte
Premiera: 01.08.2018 r.
Nina należy do elity i u boku bogatego męża prowadzi wygodne życie, jakiego zawsze pragnęła. Ich syn Finch właśnie dostał się na wymarzone studia w Princeton. Tom jest samotnym ojcem i pracuje od rana do nocy. Rozpiera go duma, gdy jego córka Lyla dzięki stypendium zaczyna naukę w prywatnym liceum. Dziewczyna usilnie stara się dopasować do obcego jej otoczenia, choć latynoska uroda odziedziczona po matce wcale jej w tym nie pomaga. Światy Niny i Toma zderzają się gwałtownie, gdy w szkole wybucha skandal obyczajowy z udziałem ich dzieci. Pośród piętrzących się kłamstw bohaterowie będą musieli przemyśleć relacje z najbliższymi i odpowiedzieć sobie na ważne pytanie: czego naprawdę pragną? Emily Giffin w zaskakująco dojrzałej i aktualnej społecznie powieści prowokuje pytania o współczesne wychowanie i nadużycia wobec kobiet – i jak zawsze odsłania kobiece pragnienia i emocje.
Rozpoczynając najnowszą książkę Emily Giffin, nie miałam pojęcia, że zabierze mnie ona w podróż do mojej przeszłości. Znacie ten moment, kiedy czytając kolejną powieść jednej z waszych ulubionych autorek, wydaje wam się, że zajrzała ona do waszej głowy i wyciągnęła z niej te najmroczniejsze momenty życia? Że ujrzała te wspomnienia, które chcielibyście wyrzucić z głowy i o ich nie pamiętać? Tak właśnie miałam czytając "Wszystko czego pragnęliśmy". Porusza ona wiele ważnych tematów, takich jak wykorzystywanie seksualne czy rasizm. Ja jednak miałam styczność z hejtem, który również się tutaj pojawia. Lyla to normalna dziewczyna z przeciętnej rodziny. Jej tata jest stolarzem, matka dawno ją opuściła. a mimo to, dzięki stypendium, udało jej się dostać do elitarnego, prywatnego liceum. Jak możecie się domyśleć, dzieciaki w tej szkole to takie nadęte snoby, które myślą, że wszystko im wolno tylko dlatego, iż ich rodzice mają pieniądze. Oczywiście nie wszyscy tacy są, ale w większości niestety tak. W dodatku Lyla jest w połowie Brazylijką, a jak wiadomo, tylko prawdziwy Amerykanin ma prawo do życia. I właśnie z tych dwóch powodów spotykają ją rożne nieprzyjemności. Ale jakie, to już dowiecie się czytając książkę.
- Co to jest hejt? -
Najmądrzejsza w całym internecie ciocia Wikipedia mówi mi, że hejt to obraźliwy bądź pełen agresji komentarz zamieszczony w internecie. Dla mnie jest to jednak bujda. Oczywiście, w sieci występuje on najczęściej, gdyż możemy wtedy pisać anonimowo, ale prawda jest taka, że w realu również się pojawia, i to w ostatnich czasach coraz częściej. No bo jak nazwać osobę, która wyzywa kogoś z różnych powodów. Może dlatego, że jest biedniejsza czy ma inny kolor skóry, ale powody mogą być tak błahe jak odmienny styl ubierania czy gust muzyczny. Nigdy nie wiemy, czy to nie spotka akurat nas. Dobrze by było tego uniknąć, bo na pewno do przyjemnych to nie należy, jednak ludzie w dzisiejszych czasach są tak bardzo negatywnie nastawieni do życia i do innych osób, iż nie wiadomo, co im akurat przyjdzie do głowy.
- Czy byłam kiedyś hejtowana? -
Długo się do tego nie przyznawałam, może dlatego, że gdy miało to miejsce, nie wiedziałam nawet co to jest hejt, ale tak, byłam hejtowana. Nie raz i nie dwa, ale nieskończenie wiele razy. Cała historia miała miejsce, kiedy byłam jeszcze całkiem niedużą dziewczynką. Zaczęło się to jakoś w trzeciej klasie podstawówki, a zakończyło dopiero, kiedy ukończyłam gimnazjum. Tak, miało to miejsce tylko i wyłącznie w szkole. Byłam jakimś pieprzonym kozłem ofiarnym, z którego ludzie lubili się wyśmiewać. Nawet nie wiem dlaczego. Może powodem było to, iż nie miałam wszystkich aktualnych gadżetów, jakie akurat wchodziły na rynek. Przez długi okres czasu nie miałam nawet telefonu. Moi rodzice mają czwórkę dzieci i musieli nas wychować, a to nie jest łatwe. Rodzicom nigdy nie miałam tego za złe, ale kolegom i koleżankom, że wytykają mnie palcami, już tak. Nie różniłam się od nich zbyt wiele, miałam tylko trochę mniej niż oni, ale widocznie dla nich różnica była spora. Jakby do tego doszedł jeszcze inny kolor skóry jak u głównej bohaterki "Wszystko czego pragnęliśmy", to chyba nie miałabym życia.
- Jak to się objawiało? -
Początkowo myślałam, że to są tylko takie głupie klasowe docinki. I może nawet tak właśnie było. Głównie wyśmiewali się ze mnie chłopcy, bo kilka koleżanek w klasie miałam. Nie wiem w czym im przeszkadzałam, ale chyba woleliby, żeby mnie w tej klasie nie było. Szukali co chwilę nowych wyzwisk, mówili, że mam szopę na głowie, że nie potrafię się ubrać, że nie mam oryginalnego plecaka, tylko jakąś tanią podróbkę. Później doszło do tego określenie, o którym wolałabym zapomnieć. Wymyślili mi pseudonim. Wiecie jaki? SZCZUR. Dla nich byłam po prostu szczurem. Nie byłam dla nich więcej warta niż jakiś ściekowy gryzoń. W pewnym momencie miałam dość chodzenia do szkoły. Wymyślałam choroby czy oszukiwałam mamę, iż mam tyle zastępstw, że nie opłaca mi się iść Wszystko to po to, żeby chociaż na chwilę uwolnić się od tego koszmaru.
- Jak sobie z tym poradziłam? -
Na początku nie było kolorowo. Potrafiłam się przed nimi rozpłakać, a to tylko sprawiało, że śmiali się jeszcze bardziej. Później uciekałam do łazienki, zamykałam się w kabinie i tam dawałam upust swoim emocjom. Następnie zaczęłam im dogryzać, odpowiadać takimi samymi wyzwiskami, ale zdałam sobie sprawę, że nie chcę być taka jak oni, bo to do niczego mnie nie doprowadzi. Kiedy zagrodziłam się wewnętrznie wielkim murem i stałam się obojętna na ich docinki, to trochę się uspokoili. Owszem do końca gimnazjum chociaż raz dzienni musieli powiedzieć coś obraźliwego w moją stronę, ale było tego mniej, niż na początku. Czy bolało? Owszem i to jak cholera. Czułam się jak nic nie warty śmieć, którego można wyrzucić do kosza. Serce miałam tak porysowane, iż bałam się, że wkrótce pęknie. Udało mi się to przetrzymać. Teraz jestem silną i zdecydowaną kobietą. Kiedy widzę, że jakieś dziecko źle się odnosi do kolegi czy koleżanki, to od razu zwracam mu uwagę. Wicie co jeszcze teraz wiem? To nie ja byłam wybrakowana i miałam jakiś deficyt, to z nimi było coś nie tak. To oni chcieli pokazać, że są lepsi, choć tak na prawdę pokazali tylko, jak nic są nie warci. Kiedy od czasu do czasu przypomnę sobie te sytuacje, to serce jeszcze trochę krwawi, ale wiem, że to dzięki temu jestem teraz tym, kim jestem. I za nic w świecie nie chciałabym tego zmienić.
Jak widzicie, można być hejtowanym nie tylko w odmętach internetu. Może się to przydarzyć nawet w prawdziwym życiu. Nie miałam tak źle, jak Lyla, ale tak jak ona dowiedziałam się, jak bardzo podli potrafią być ludzie. Jak wielką krzywdę potrafią nam wyrządzić. Dlatego właśnie cieszę się, że Emily Giffin postanowiła napisać o tym książkę. Jest to temat na czasie, a może ktoś po przeczytaniu jej, zorientuje się, że robi drugiemu człowiekowi krzywdę. Być może zrozumie, że to co dla jednego jest śmieszne, dla innego może być bolesne. Możliwe, że zapamięta, iż nie wolno oceniać innych ludzi swoją miarą i trzeba być dla nich życzliwym, albo chociaż trzeba zostawić ich w spokoju.
Według mnie, każdy powinien przeczytać "Wszystko czego pragnęliśmy" i dowiedzieć się, jak głupim słowem, można zranić drugiego człowieka. Zdecydowanie warto.
Więcej informacji odnośnie książki znajdziecie tutaj: Wszystko czego pragnęliśmy
Według mnie, każdy powinien przeczytać "Wszystko czego pragnęliśmy" i dowiedzieć się, jak głupim słowem, można zranić drugiego człowieka. Zdecydowanie warto.
Więcej informacji odnośnie książki znajdziecie tutaj: Wszystko czego pragnęliśmy
Komentarze
Prześlij komentarz